Nasze dzieciaki wstępnie zaprezentowały się Wam już w strojach karnawałowych od Party Tino, a teraz pora opowiedzieć o naszych wrażeniach :)
NA PIERWSZY OGIEŃ PÓJDZIE SUKIENKA ALICJI (bo damy mają pierwszeństwo):
NA PIERWSZY OGIEŃ PÓJDZIE SUKIENKA ALICJI (bo damy mają pierwszeństwo):
Sukieneczka jest przede wszystkim ładnie wykonana, podoba mi się materiał, bo nie przypomina zwykłej podszewki jak to zwykle w strojach dla dzieci bywa (a przynajmniej w tych, które widywałam w sklepach). Otóż materiał jest dobrej jakości, nie rozchodzi się na szwach, nie przerzedza, jest przyjemny w dotyku. Wstawka po środku sukieneczki ma delikatne tłoczenia brokatowe - nie jest to jednak jakaś tania imitacja, tylko po prostu taki fajny materiał, który daje naprawdę ładny efekt i jednocześnie absolutnie nie odpada, nie sypie się podczas używania ani nic z tych rzeczy.
Podoba mi się również krój - sukieneczka nie jest bardzo dopasowana (nie ogranicza ruchów dziecka), ale i nie wisi na niej jak na wieszaku. Ala świetnie się w niej czuła i chętnie bawiła, a spędziła w niej ładnych kilka godzin, bo po balu w przedszkolu Pani pozwoliła im nosić stroje do końca dnia. Po zdjęciu sukienki nie zauważyłam żadnych otarć na skórze od szwów, mała też nie skarżyła się by cokolwiek ją uwierało, nawet gdy podczas zabawy nieźle się spociła. Sukieneczka przeszła więc prawdziwą przedszkolną próbę i wciąż wygląda jak nowa. Super.
Jeśli chodzi o dodatki: wyglądały przepięknie. Podobał mi się kształt korony, bo te które dotąd miała Alicja były zwykłymi opaskami z takim jak gdyby diademem. Tutaj korona prezentowała się zupełnie inaczej i co więcej - bardzo podobał mi się pomysł z tym puszkiem. Ślicznie to wyglądało.
Do korony mam jednak jedno zastrzeżenie - absolutnie nie chciała trzymać się na głowie. Jest tak wykonana, że na brzegach ma takie jak gdyby ząbki, które (jak się domyślam) powinny wsunąć się we włosy i w ten sposób utrzymywać na główce dziecka. U nas się to nie sprawdziło. Na początku myślałam, że może mała ma za mało włosków i dlatego, ale niestety z mojej głowy korona również wciąż spadała. Prawdę powiedziawszy na bal ułamałam małej wszystkie sześć ząbków i przywiązałam cieniutką gumeczkę którą zaczepiłam Ali z tyłu pod włosami. Korona wyglądała równie efektowanie a moje dziecko nie musiało jej wciąż pilnować :)
Różdżka - jak różdżka. Ładna, skromna - bez jakichś dodatkowych udziwnień.
Dodam jeszcze, że tworzywo z którego wykonane są dodatki również jest dobrej jakości. Moja córeczka ma kilka diademów i imitacji biżuterii, które różnie się u nas sprawowały - z niektórych szybko schodziła farba, inne ciemniały... Tutaj mimo bardzo długiej zabawy mojego dziecka koroną i różdżką (bo Ala miała do nich dostęp odkąd strój znalazł się w naszym posiadaniu) nie zauważyłam żadnych zmian w ich wyglądzie. Zatem dziecko może się nimi bawić bez obaw - kolejny duży plus.
A JAK SPISAŁ SIĘ KOSTIUM NIKODEMA?
Nikodem wybrał sobie strój rycerza i oczywiście nie było co z nim dyskutować. Jak na prawdziwego chłopaka przystało, chciał mieć strój typowo chłopięcy i oczywiście ogromnym plusem były tutaj dodatki. Tarcza, miecz oraz karwasze, czyli ochraniacze na przedramiona.
Jeżeli chodzi o dodatki to zdecydowanie muszę pochwalić jakoś ich wykonania. Zarówno ochraniacze, tarcza jak i rękojeść miecza są złoto-czarne, co nadaje im wygląd lekko postarzałych, a to wygląda naprawdę fajnie. Są one wykonane z grubego i mocnego plastiku, jestem więc pewna, że posłużą nam na długo :) Natomiast sam miecz, tzn. "ostrze" jest srebrne, na tyle miękkie i elastyczne, aby podczas zabawy dziecko nie mogło zrobić ani sobie, ani nikomu innemu krzywdy.
Jednak mam jeszcze małe zastrzeżenia do ochraniaczy na przedramiona. Są one zapinane za pomocą plastikowej opaski. Wszystko byłoby ok gdyby ta opaska nie była różowa ;) Powiem szczerze, że kolor nieco nie pasuje... Jednak najważniejsze jest to co myśli moje dziecko, a Nikodem jest wprost zachwycony swoim przebraniem. Co prawda nie chodzi do przedszkola i nie był na balu karnawałowym, ale w tym roku powędruje już do zerówki i jestem pewna, że strój ten na pewno jeszcze nam się przyda i wypróbujemy go kiedyś na prawdziwym balu :)
NA KONIEC CO NIECO O STROJU MATEUSZA:
Strój zorro (a dokładniej "czarnego jeźdzca") zaskoczył mnie swoją jakością wykonania i materiałem. Zdecydowanie zgadzam się tu z Anią mamą Alicji, że większość kostiumów dla dzieci wykonana jest z tandetnych materiałów, które ani nie są zbyt estetyczne, ani miłe w dotyku. Tutaj na szczęście jest inaczej :)
Na kompletny strój składają się: czarna peleryna z nadrukiem, czarne spodnie, czarna koszula z białymi rękawami i kołnierzykiem (i kołnierzyk, i mankiety rękawów wykończone są koronką), czerwony pas i oczywiście dodatki, czyli kapelusz, maska oraz szpada :)
Miałam pewne obawy co do kapelusza i maski (kapelusz jest wiązany pod brodą, a maska - na gumce), bo mój smyk nie lubi nic zawiązywanego, tymczasem przy stroju zaakceptował to rozwiązanie bez grymasów i nawet nie narzekał, że coś mu przeszkadza. Ogólnie kapelusz jest wygodny do noszenia, nie obciera głowy dziecka, maska tak samo - mały miał ją dość długo na twarzy, a po zdjęciu nie było na buzi żadnych obtarć czy nawet odcisków.
Szpada co prawda w całości wykonana jest z plastiku, ale tak jak w przypadku miecza rycerza - ostrze jest elastyczne i giętkie, więc dziecko nie zrobi nim krzywdy drugiej osobie (sprawdziłam to na sobie, więc możecie mi wierzyć).
Ogólnie do stroju nie mam żadnych zastrzeżeń, prezentuje się super i na pewno posłuży nam i na tegorocznym balu, i w przyszłym roku. Pozwolę sobie jednak zwrócić uwagę na rozmiar - u nas jest to 134 (celowo brałam taki z myślą o przyszłym roku) i o ile spodnie są w sam raz, to koszula jest zdecydowanie za długa, rękawy tak samo. Na szczęście po założeniu peleryny w ogóle nie rzuca się w to oczy (zwłaszcza, że rękawy można podciągnąć przy ramionach), a jakby nie patrzeć - dzięki temu strój posłuży nam na dłużej :)
Przedszkolny bal co prawda wciąż przed nami, ale już kilkukrotnie pozwoliłam małemu spędzić czas na zabawie w zorro i póki co każdy element stroju w dalszym ciągu wygląda jak nowy.
Na kompletny strój składają się: czarna peleryna z nadrukiem, czarne spodnie, czarna koszula z białymi rękawami i kołnierzykiem (i kołnierzyk, i mankiety rękawów wykończone są koronką), czerwony pas i oczywiście dodatki, czyli kapelusz, maska oraz szpada :)
Miałam pewne obawy co do kapelusza i maski (kapelusz jest wiązany pod brodą, a maska - na gumce), bo mój smyk nie lubi nic zawiązywanego, tymczasem przy stroju zaakceptował to rozwiązanie bez grymasów i nawet nie narzekał, że coś mu przeszkadza. Ogólnie kapelusz jest wygodny do noszenia, nie obciera głowy dziecka, maska tak samo - mały miał ją dość długo na twarzy, a po zdjęciu nie było na buzi żadnych obtarć czy nawet odcisków.
Szpada co prawda w całości wykonana jest z plastiku, ale tak jak w przypadku miecza rycerza - ostrze jest elastyczne i giętkie, więc dziecko nie zrobi nim krzywdy drugiej osobie (sprawdziłam to na sobie, więc możecie mi wierzyć).
Ogólnie do stroju nie mam żadnych zastrzeżeń, prezentuje się super i na pewno posłuży nam i na tegorocznym balu, i w przyszłym roku. Pozwolę sobie jednak zwrócić uwagę na rozmiar - u nas jest to 134 (celowo brałam taki z myślą o przyszłym roku) i o ile spodnie są w sam raz, to koszula jest zdecydowanie za długa, rękawy tak samo. Na szczęście po założeniu peleryny w ogóle nie rzuca się w to oczy (zwłaszcza, że rękawy można podciągnąć przy ramionach), a jakby nie patrzeć - dzięki temu strój posłuży nam na dłużej :)
Przedszkolny bal co prawda wciąż przed nami, ale już kilkukrotnie pozwoliłam małemu spędzić czas na zabawie w zorro i póki co każdy element stroju w dalszym ciągu wygląda jak nowy.
Najlepszy rycerz:) Materiał świetnie imituje zdroje, przynajmniej na fotkach wygląda jak prawdziwa, ciężka i metalowa.
OdpowiedzUsuńNikodem nie chodzi do przedszkola? :) Od razu mi lepiej, bo Krzyśka też tam nie puszczam. heh, fajnie, że nie jestem osamotniona, bo ostatnio odczuwam mocną presję, że jednak tam chodzić powinien, wszyscy nasi znajomi chodzą do przedszkola... Mieliśmy w tym roku próbę ok. 1,5 msc., ale zauważyłam, że dzieci są tam notorycznie prowadzone chore :( a i znacznie więcej robię z K. w domu niż oni tam na miejscu... POZDRAWIAM! PS A Ty miałaś jakieś sczegolne względy na uwadze, nie decyując się na przedszkole?
OdpowiedzUsuńTak szczerze to raczej dlatego, że i tak siedzę jeszcze w domku więc nie widzieliśmy potrzeby, aby Mały poszedł do przedszkola. Wiem, że tam miałby kontakt z rówieśnikami, więcej zabawy itd, ale jak sobie pomyślę, że cały okres jesienno-zimowy miałby być chory... Mamy w swoim otoczeniu dzieciaki chodzące do przedszkoli i zerówek i wszystkie większość czasu i tak spędzają w domu trując się antybiotykami :( Już i tak wystarczy mi fakt, że Nikodem od tego roku obowiązkowo będzie musiał iść do zerówki, więc od teraz czeka go jeszcze wiele wiele lat nauki, po co miałam mu skracać ten i tak krótki okres życia, który spędził w domu bez jakiś większych obowiązków :)
Usuńzgadzam się z Tobą. Po co narażać dzieci na niepotrzebne zarazki :)) wszyscy mi mówią, że będzie nieodporny na choroby, ale to bujda na resorach. Sama do przedszkola nie chodziłam i wcale w szkole więcej nie chorowałam... My też do zerówki w tym roku... ;/ dziwny pomysł (nasze dzieci mogą się np. spotkać w jednej klasie z sześciolatkiem!), ale cóż robić... może jeszcze coś zmienią... pozdrawiam ciepło!!
UsuńPS Nikuś (tak jak mój Krzyś) na pewno robi sporo więcej w domu niż przedszkolu :)
A ja też nie chodziłam do przedszkola ;) Poszłam od razu do zerówki i też żyję i z tego co wiem to nie chorowałam jakoś szczególnie chyba nawet rzadko mi się to zdarzało ;) Ale wiadomo każde dziecko inne, a dzieci w przedszkolach, zerówkach i szkołach zawsze będą chorowały jeżeli rodzice przyprowadzają tam chore dzieci :(
UsuńTą zerówkę od 5 lat mogę jeszcze zrozumieć, ale szkoła od 6 roku życia moim zdaniem to już przesada... Ale na to niewiele możemy poradzić :/
Mój synek w przedszkolu jest w gupie z dziećmi szescioletnimi i uważam ze dobrze to na niego wpływa :-) My musimy podjąć decyzję czy jeszcze rok zostanie w przedszkolu czy już niech idzie do szkoły. Trudne to.. On oczywiście krzyczy że chce już do szkoły.. I tak naprawdę mógłby iść.. Czyta, zna cyfry, kolory, liczy, zna miesiace, tygodnie, kształty.. Bardzo dużo wie i potrafi.. gorzej z pisaniem czy rysowaniem :-) Ale i tak nie wiem co robić..
Usuńewa
Jak ładnie wszyscy wyglądali:)
OdpowiedzUsuńStrój Nikodema wygląda naprawdę imponująco! Aż pozazdrościłam! :)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o dyskusję na temat przedszkola. To nie jest prawda, że przedszkole=choroba. Nasz synek chodzi od 1,5 roku i złapał raptem 1 przeziębienie w tym czasie. Plusów przedszkola jest dużo, widzę to po synku. Choć wierzę całym sercem, że w bycie w domu z zaangażowanym rodzicem przynosi wiele pożytku. :) Po prostu nie demonizowałabym tak przedszkoli.
Aj nie, ja w żadnym razie nie mam nic przeciwko przedszkolom i jestem pewna, że gdybym musiała to na pewno zapisałabym tam Nikodema, ale i tak jestem w domu więc nie widzę takiej potrzeby. Ta decyzja nie jest na pewno spowodowana chorobami, po prostu tak wyszło ;)
UsuńStroje ŚWIETNE! Zwłaszcza rycerz!
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis
OdpowiedzUsuń