Powiem Wam szczerze, że bardzo nie lubię robić postaci z kasztanów.
Hmm... nie lubię, bo nie umiem.
Zawsze się okropnie po kuję, a to co zrobię wychodzi okropnie koślawe. Wiecznie się buja i przewraca. Odpadają im nogi i ręce. No nie mam do tego talentu i już.
Ale z drugiej strony... te wszystkie dary jesieni tak strasznie kuszą!
No chciałoby się nimi trochę pobawić!
I dlatego musiałam znaleźć jakiś sposób, by pobawić się z moja Alą i jednocześnie uniknąć tworzenia z kasztanów i zapałek.
I tak sięgnęłyśmy po... plastelinę!
Aby wykonać nasze proste ślimaczki potrzebujemy tylko:
- plastelinę,
- kasztany,
- plastikowy nożyk,
- wykałaczkę.
Na początku mieszamy dwa kolory plasteliny, żeby nasze ślimaczki były fajniejsze. Ale wiecie co? Takie śmieszne stworzenia możemy zrobić również z resztek plasteliny. Wystarczy ją ze sobą pomieszać i też będzie fajnie.
Gdy już uzyskamy fajny "marmurek" z plasteliny toczymy wałek.
Nasz był taki długi, ze spokojnie mogłyśmy zrobić z niego dwa ślimaczki więc przecięłyśmy go na pół.
Następnie każdy z nich na końcu przecięłyśmy kawałek wzdłuż.
I tak z jednego wałeczka uzyskałyśmy tułów ślimaczka wraz z czułkami. Trzeba go tylko ładnie uformować w paluszkach i gotowe.
Następnie za pomocą wykałaczki robimy mu oczka i piękny uśmiech.
A na koniec przyczepiamy kasztan jako muszlę.
I... gotowe!
Życzę udanej zabawy!
Też takie robiłyśmy. I generalanie w tym roku zrezygnowałyśmy z męczenia się z zapałkami i wszystko kleiłyśmy pistoletem na ciepło ;-)
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńMy z synkiem też robiliśmy zwierzątka z kasztanów i plasteliny ;) zapraszam do siebie na bajeczki...www.bajkibezprzemocy.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTakie to proste ze tez sobie takie zrobimy, zwierzaki tez nam nie wychodza :)
OdpowiedzUsuń