Body painting :)

Nikogo chyba nie dziwi fakt, że na wszelkich festynach dzieci ustawiają się w kolejkach do stoisk z malowaniem twarzy. Może więc warto przenieść ten zwyczaj do swoich domów?

Są oczywiście specjalne farbki i kredki do malowania twarzy (i ciała). Ja sama kupiłam takie ostatnio w "Biedronce" za 9,99 zł (10 kolorów). Nie sztuką jest jednak zrobienie malunku na buzi naszej pociechy... Mojego synka nic nie cieszy bardziej niż fakt, że mama pozwala mu rysować... po sobie :) Od jakiegoś czasu wieczory poświęcamy na wzajemne zdobienie naszych ciał. Kolory łatwo zmyć wodą z mydłem, a malowanie po skórze jest fajniejsze od malowania po kartce :)


Zresztą, aby się dobrze bawić wcale nie trzeba inwestować w farbki do ciała. U nas świetnie sprawdzały się również moje kredki do oczu i stare cienie do powiek :) Trzeba jednak uważać, bo kosmetyki te trudniej zmywają się ze skóry, a i maluch może okazać się na nie uczulony (dlatego cieniami malujemy tylko po mnie). Jeśli kupimy tanie kosmetyki to taka zabawa wcale nie musi być kosztowna.

Czym jeszcze można ozdabiać ciało? Kremem! Najzwyklejszym, takim, którego używamy na co dzień. Plusem jest to, że nie trzeba go zmywać, a i zabawa łączy przyjemne z pożytecznym, bo przy okazji pielęgnujemy skórę :)

I Was zachęcam do zabawy w "body painting"! :)

2 komentarze:

  1. U nas Młody kiedys malował swoją ciocie cieniami. Oboje byli zadowoleni ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak! Malowanie mamy i taty to u nas od jakiegoś czasu najlepsza radocha :D
    Trafiłam przypadkiem i już wiem, że zostaję na dłużej :)
    Lecę nadrobić zaległości ;)
    Pozdrawiam
    Monika

    OdpowiedzUsuń

UWAGA!!!
Komentarz nic nie kosztuje :P Skusisz się?? :)