Jeśli czytacie nas od dawna, wiecie, że moja starsza córka to zapalona podróżniczka. Alicja kocha przygody i gdyby tylko jej na to pozwolić - nie wracałaby w ogóle do domu. Wszelkie wyprawy, nawet te dość trudne - to dla niej raj na ziemi. Pamiętam, że gdy moje dziecko miało zaledwie kilka lat wspinało się razem z nami na szczyty gór co wywoływało okrzyki podziwu wśród innych turystów. Alicja jest także dzieckiem bardzo ciekawym świata. Wszystko bardzo ją interesuje. Z równie wielkim zapałem czyta legendy, zwiedza ruiny zamków jak i odwiedza różnego rodzaju muzea. Naprawdę mogłabym tak wyliczać w nieskończoność. Bo jak dotąd wydawało mi się, że nie ma większego zapaleńca do wycieczek niż ja. Ale wierzcie mi, że Ala już dawno bije mnie na głowę. Zresztą nie bez powodu jeszcze nie tak dawno zapytana kim chce zostać w przyszłości odpowiadała z ogromnym entuzjazmem: "podróżniczką!".
Dlatego też nawet przez minutkę nie wątpiłam w to, że książeczka, którą chciałabym Wam dziś pokazać spodoba się mojej córce. To kolejna publikacja wydana przez
I równie rewelacyjna co dwie poprzednie, które miałam okazję Wam tu zaprezentować :)
Tym jednak razem nie będziemy rozwiązywać żadnych zadań, nie przydadzą nam się kredki i ołówek. Nie spędzimy długich godzin na główkowaniu. Dziś zaproszę Was w plener, gdzie czekać Was będzie wielka przygoda. A tak wielu wrażeń nie byłabym w stanie Wam zagwarantować, gdyby nie "Survival na tropie przygody".
Ta niewielka dość niepozorna książeczka kryje w sobie wszystko to, co każdy mały podróżnik wiedzieć powinien. Są tu porady i wskazówki jak radzić sobie w różnych sytuacjach. Wiedza o tym jak przetrwać... bez telefonu ;)
Na początek wspomnę szybko o tym, że nasz survival, choć bardzo treściwy i pomocny nie jest żadną opasłą księgą, którą ledwo człowiek jest w stanie unieść. Wszystkie wiadomości są tutaj ujęte na niewielkich prostokątnych kartonikach spiętych ze sobą plastikową śrubką w lewym dolnym rogu. Karteczki te nie są bardzo grube, ale z pewnością także nie tak szybko nam się zniszczą. Są one bowiem wystarczająco sztywne. A poza tym papier ten jest pokryty czymś takim śliskim, że nawet w przypadku delikatnego zabrudzenia - spokojnie możemy je przetrzeć szmatką i nic nam się nie zniszczy.
Oczywiście transport tak wykonanej książeczki także nie stanowi żadnego problemu. Przede wszystkim jest ona niewielka. Możemy mieć ją ze sobą zawsze i wszędzie. Tak wykonany survival jest poręczny i łatwy w użyciu. I co najważniejsze - nawet nie zauważymy, że mamy go w plecaku czy podręcznej torbie, bo jest bardzo leciutki. Fajne jest też to, że nasz niezbędnik jest chroniony przed jakimikolwiek uszkodzeniami dzięki temu, że całość wsuwamy do sztywnego, ładnego pudełeczka. Wierzcie mi, że tak zapakowany jest bezpieczny i z pewnością posłuży nam baaaardzo długo :)
Ale najciekawsza w tym całym zestawie jest treść tej książeczki. Jak już wspomniałam na początku, znajdziemy tu wszystko to, co może przydać się małemu poszukiwaczowi przygód. Alicja, gdy tylko zajrzała do środka - była zachwycona! Moje dziecko uwielbia takie rzeczy, stale chce dowiadywać się czegoś nowego, uczyć przydatnych umiejętności. A tu właśnie znajdziemy to wszystko. Odkąd to niewielkie pudełeczko trafiło w nasze ręce - moje dziecko zabiera je ze sobą na każdą mniejszą i większą wyprawę. I widzę, że studiowanie poszczególnych zagadnień sprawia jej ogromną frajdę.
Taki niewielki pakiecik porad może zapewnić małemu człowiekowi zabawę na cały dzień. I powiem Wam szczerze, że nasz udział w tych zabawach jest naprawdę niewielki. Alicja potrafiła zorganizować sobie czas na działce, gdzie zazwyczaj okropnie jej się nudziło.
Jeden z naszych wakacyjnych weekendów spędziliśmy właśnie tam. Moje dziecko postanowiło skorzystać z okazji i... wykorzystać wyczytane już wcześniej wiadomości do zabawy. Już w domu były wielkie przygotowania. Mała zgodnie z survivalem skompletowała sobie apteczkę na wyjazd, następnie zabrała wszelkiego rodzaju sznurki, papiery, mapy itp. Ala była uzbrojona po zęby, a gdy chciałam to wszystko włożyć do torby, moja córka była oburzona! Przecież ona ma plecak i instrukcję jak go zapakować! A gdy tylko dotarliśmy - zaczęła się zabawa. Na początek... rozpoznawanie chmur :)
Potem Alicja przystąpiło do poszukiwaniu robaczków. W tym celu mała zabrała ze sobą nawet lupę. Szkoda tylko, że wszystkie stworzonka poukrywały się przed nią. Poza konikami polnymi i mrówkami nie udało jej się niczego ciekawego upolować...
Potem Ala uparła się, żeby tata nauczył ją korzystać z mapy. Wyczytała, że wszędzie jest skala, ale jak się z niej korzysta? A co to jest legenda? Moja córka siedziała z tymi wszystkimi papierami grubo ponad godzinkę. Wpatrywała się w każdy szczegół i wypytywała o wszystko co tylko przyszło jej do głowy. Teraz już nikt jej nie zagnie :)
Po mapach przyszedł czas na węzły. Tutaj nasza pomoc nie była Alicji do niczego potrzebna. W Survivalu na tropie przygody wszystkie sploty są rozrysowane tak dokładnie, że Alicja spokojnie nauczyła się ich zupełnie sama :)
Nie mogliśmy także się oprzeć pokusie i zdecydowaliśmy się wspólnie zbudować szałas. Tatuś zadbał o materiał do budowy, Alicja pracowała nad wyglądem naszej budowli, Natalka skutecznie przeszkadzała, a mama zajęła się cykaniem zdjęć... jak zwykle ;)
Gdy wydawałoby się, że mojemu dziecku znudziła się zabawa z survivalem, mała przystąpiła do budowania łódek z kory ;)
Na koniec Ala zawiedziona, że przez cały dzień nie przydała jej się przygotowana wcześniej apteczka postanowiła choć wykorzystać bandaż i potrenować bandażowanie kończyn :)
Survival na tropie przygody zapewnił mojej Alicji zabawę na calutki dzień. I wiecie co? Mała wciąż nie zrobiła wszystkiego co zaplanowała. I już ma plany na następną wizytę na działce. Będzie miedzy innymi próba rozpalenia ogniska bez zapałek, poszukiwanie tropów zwierząt, budowanie latawca i oglądanie gwiazd. Przyznam Wam się szczerze, że sama już nie mogę się doczekać tej przygody. Nawet nie przypuszczałam, że będzie tak fajnie :)
Podoba mi się także to, że ta książeczka to nie "jednorazowa" zabawa. To nie są zadania, które gdy tylko rozwiążemy odchodzą w niepamięć. Tutaj moje dziecko dość często wraca do niektórych zagadnień. Na przykład weszło jej już w krew codzienne oglądanie chmur lub poszukiwanie rozmaitych robaczków :)
Na początek wspomnę szybko o tym, że nasz survival, choć bardzo treściwy i pomocny nie jest żadną opasłą księgą, którą ledwo człowiek jest w stanie unieść. Wszystkie wiadomości są tutaj ujęte na niewielkich prostokątnych kartonikach spiętych ze sobą plastikową śrubką w lewym dolnym rogu. Karteczki te nie są bardzo grube, ale z pewnością także nie tak szybko nam się zniszczą. Są one bowiem wystarczająco sztywne. A poza tym papier ten jest pokryty czymś takim śliskim, że nawet w przypadku delikatnego zabrudzenia - spokojnie możemy je przetrzeć szmatką i nic nam się nie zniszczy.
Oczywiście transport tak wykonanej książeczki także nie stanowi żadnego problemu. Przede wszystkim jest ona niewielka. Możemy mieć ją ze sobą zawsze i wszędzie. Tak wykonany survival jest poręczny i łatwy w użyciu. I co najważniejsze - nawet nie zauważymy, że mamy go w plecaku czy podręcznej torbie, bo jest bardzo leciutki. Fajne jest też to, że nasz niezbędnik jest chroniony przed jakimikolwiek uszkodzeniami dzięki temu, że całość wsuwamy do sztywnego, ładnego pudełeczka. Wierzcie mi, że tak zapakowany jest bezpieczny i z pewnością posłuży nam baaaardzo długo :)
Ale najciekawsza w tym całym zestawie jest treść tej książeczki. Jak już wspomniałam na początku, znajdziemy tu wszystko to, co może przydać się małemu poszukiwaczowi przygód. Alicja, gdy tylko zajrzała do środka - była zachwycona! Moje dziecko uwielbia takie rzeczy, stale chce dowiadywać się czegoś nowego, uczyć przydatnych umiejętności. A tu właśnie znajdziemy to wszystko. Odkąd to niewielkie pudełeczko trafiło w nasze ręce - moje dziecko zabiera je ze sobą na każdą mniejszą i większą wyprawę. I widzę, że studiowanie poszczególnych zagadnień sprawia jej ogromną frajdę.
Taki niewielki pakiecik porad może zapewnić małemu człowiekowi zabawę na cały dzień. I powiem Wam szczerze, że nasz udział w tych zabawach jest naprawdę niewielki. Alicja potrafiła zorganizować sobie czas na działce, gdzie zazwyczaj okropnie jej się nudziło.
Jeden z naszych wakacyjnych weekendów spędziliśmy właśnie tam. Moje dziecko postanowiło skorzystać z okazji i... wykorzystać wyczytane już wcześniej wiadomości do zabawy. Już w domu były wielkie przygotowania. Mała zgodnie z survivalem skompletowała sobie apteczkę na wyjazd, następnie zabrała wszelkiego rodzaju sznurki, papiery, mapy itp. Ala była uzbrojona po zęby, a gdy chciałam to wszystko włożyć do torby, moja córka była oburzona! Przecież ona ma plecak i instrukcję jak go zapakować! A gdy tylko dotarliśmy - zaczęła się zabawa. Na początek... rozpoznawanie chmur :)
Potem Alicja przystąpiło do poszukiwaniu robaczków. W tym celu mała zabrała ze sobą nawet lupę. Szkoda tylko, że wszystkie stworzonka poukrywały się przed nią. Poza konikami polnymi i mrówkami nie udało jej się niczego ciekawego upolować...
Potem Ala uparła się, żeby tata nauczył ją korzystać z mapy. Wyczytała, że wszędzie jest skala, ale jak się z niej korzysta? A co to jest legenda? Moja córka siedziała z tymi wszystkimi papierami grubo ponad godzinkę. Wpatrywała się w każdy szczegół i wypytywała o wszystko co tylko przyszło jej do głowy. Teraz już nikt jej nie zagnie :)
Po mapach przyszedł czas na węzły. Tutaj nasza pomoc nie była Alicji do niczego potrzebna. W Survivalu na tropie przygody wszystkie sploty są rozrysowane tak dokładnie, że Alicja spokojnie nauczyła się ich zupełnie sama :)
Nie mogliśmy także się oprzeć pokusie i zdecydowaliśmy się wspólnie zbudować szałas. Tatuś zadbał o materiał do budowy, Alicja pracowała nad wyglądem naszej budowli, Natalka skutecznie przeszkadzała, a mama zajęła się cykaniem zdjęć... jak zwykle ;)
Gdy wydawałoby się, że mojemu dziecku znudziła się zabawa z survivalem, mała przystąpiła do budowania łódek z kory ;)
Na koniec Ala zawiedziona, że przez cały dzień nie przydała jej się przygotowana wcześniej apteczka postanowiła choć wykorzystać bandaż i potrenować bandażowanie kończyn :)
Survival na tropie przygody zapewnił mojej Alicji zabawę na calutki dzień. I wiecie co? Mała wciąż nie zrobiła wszystkiego co zaplanowała. I już ma plany na następną wizytę na działce. Będzie miedzy innymi próba rozpalenia ogniska bez zapałek, poszukiwanie tropów zwierząt, budowanie latawca i oglądanie gwiazd. Przyznam Wam się szczerze, że sama już nie mogę się doczekać tej przygody. Nawet nie przypuszczałam, że będzie tak fajnie :)
Podoba mi się także to, że ta książeczka to nie "jednorazowa" zabawa. To nie są zadania, które gdy tylko rozwiążemy odchodzą w niepamięć. Tutaj moje dziecko dość często wraca do niektórych zagadnień. Na przykład weszło jej już w krew codzienne oglądanie chmur lub poszukiwanie rozmaitych robaczków :)
Bardzo fajne jest także to, że wszystkie zagadnienia znajdujące się wewnątrz tego małego niezbędnika są podzielone na konkretne działy. Pośród nich najdziemy na przykład takie kategorie jak wodnik, pan ognia, tropimy, orientuj się, mistrz kuchni, zaplatani, znawca natury, pierwsza pomoc itp. A w każdym z tych rozdziałów są zawarte informacje na dany temat, więc znalezienie tego co nas w danym momencie interesuje jest banalnie proste.
Survival na tropie przygody
jest rewelacyjny!
Uwielbiamy go :)
cena: 19,90zł
POLECAM!
Survival na tropie przygody
jest rewelacyjny!
Uwielbiamy go :)
cena: 19,90zł
POLECAM!
Przepiękne zdjęcia, gratuluję ci tak ciekawej świata córci! :) Ciekawe, czy druga podzieli jej zainteresowania, gdy troszkę podrośnie, czy raczej pozostanie domatorem, bo podobno rodzeństwo potrafi skrajnie się różnić :)
OdpowiedzUsuńMój synuś jest na razie malutki, ale uwielbia bawić się na dworze. Jako maniaczka wszelkich książek i książeczek już kompletuję mu biblioteczkę, dlatego rozważę zakup takiego podręcznego przewodnika po survivalu ;)
Pozdrawiam ! :)
Tak szczerze mówiąc, to właśnie Alicja jest prawdziwą domatorką. Moja starsza córka uwielbia spędzać czas w domu, a żeby ją przekonać do wyjścia, trzeba jakoś zaplanować ten czas. Najlepiej właśnie tak jak widać na zdjęciach lub zaproponować jakaś wycieczkę, bo mała uwielbia podróże. Gorzej jak trzeba iść ot tak do sklepu lub pobliski plac zabaw. Wtedy Ala kręci nosem, bo dla niej to nic ciekawego. Za to młodsza to mała powsinoga. Tylko by fruwała, nie ważne gdzie ;)
UsuńWygląda rewelacyjnie, już dorzucam do koszyka zakupów, tfu;) dopisuję do listu do Mikołaja;) Idealna pozycja dla mojego poszukiwacza przygód! Tylko chyba muszę od razu skompletować zestaw, ze sznurkami, bandażem i innymi akcesoriami niezbędnymi surviwalowcowi:)
OdpowiedzUsuń