Suszarka spożywcza ZELMER

Od razu się przyznaję, że w tym temacie jestem kompletną amatorką. Nigdy nie miałam do czynienia z suszarką spożywczą, a owoce suszone kupowałam wyłącznie przed świętami, bo moja rodzinka uwielbia kompot z suszu... Nigdy jednak nie przyszłoby mi do głowy, by jeść ususzone jabłka czy pomarańcze, choć nie raz słyszałam, że to bardzo zdrowe i smaczne. 

Gdy więc otrzymałam propozycje od firmy

http://www.zelmer.pl/

by przetestować

pomyślałam, ze to będzie dla mnie spore wyzwanie. Tym bardziej, że jak dotąd suszyłam wyłącznie grzyby. A produkcja suszonych prawdziwków i podgrzybków już się u nas zakończyła, więc musiałam wymyślić coś innego.


Co więcej, nie wiedziałam też jak mam przygotować owoce do suszenia i jak długo powinny one pozostać w suszarce. A ponieważ zawsze uczę się na własnych błędach więc szybko przystąpiłam do pierwszej próby :)

Muszę przyznać, ze moje pierwsze wrażenie po rozpakowaniu suszarki było bardzo pozytywne. Sprzęt był porządnie zapakowany i dobrze zabezpieczony. Nawet gdyby przez moje mieszkanie przeszło tornado, to nic by go nie ruszyło. A po wydostaniu go z tych wszystkich folii i tekturek ukazało mi się naprawdę ładne urządzenie. 


Suszarka posiada cztery sita o średnicy 30 cm co według informacji w instrukcji wynosi 11 litrów pojemności. Poza tym możemy skorzystać z dwóch stopni suszenia. Jeden wynosi 250W, drugi 500W. Czas ustawiamy przy pomocy przycisków "+" i "-". A przy każdym naciśnięciu tych przycisków licznik zmienia się o 30 minut.  Cały panel sterowania jest jak widzicie elektroniczny. Dodam także, że panel ten jest również w całości podświetlany, więc nawet przy zgaszonym świetle możemy szybko nastawić suszarkę lub w ostatniej chwili zmienić parametry suszenia. Montaż i demontaż sprzętu jest także banalnie prosty. Dziecko może tego dokonać bez kłopotu. A suszenie? Hm... przyznam szczerze, że byłam przekonana, że to znacznie trudniejsze zajęcie ;)


Na pierwszy rzut poszły jabłuszka i banany. Czyli ulubione owoce mojej Alicji. Na początku pokroiłam je dość grubo, bo nie bardzo wiedziałam jak to będzie wyglądało po ususzeniu. No i zostawiłam skórkę na jabłuszku, bo tak podobno jest zdrowiej. Wszystko wyglądało bardzo apetycznie i nie ukrywam, ze sama nabrałam ochotę na takie przysmaki. Moja córeczka zresztą także i z ogromną przyjemnością pomagała mi we wszystkich przygotowaniach :)


 Owoce poukładane. Teraz tylko wystarczyło włączyć sprzęt, ustawić temperaturę suszenia i czas. W sumie kilka razy zrobiłam klik i już wszystko zaczęło chodzić pełną parą. I co bardzo mile zaskoczyło - suszarka ta jest naprawdę bardzo cicha. Spodziewałam się strasznego hałasu, a tu proszę. Ledwo ją słychać. Powiem Wam, że nawet podgrzewacz do butelek mojej Natalki bywa głośniejszy :P 
Suszenie trwało dobrych kilka godzin, a mojemu dziecku już ślinka ciekła. Zarówno sita jak i pokrywa są przeźroczyste, więc mała nie mogąc się doczekać stale zaglądała do środka i znudzona wpatrywała się w licznik.


W pewnym momencie sprzęt się wyłączył, czyli wreszcie suszenie dobiegło końca. Moje dziecko od razu zaczęło pałaszować. Nawet nie przypuszczałam, że tak jej to zasmakuje. Zresztą sama popróbowałam i rzeczywiście trzeba przyznać, że takie suszone owoce są naprawdę smaczne!


W nadziei, że apetyt na te zdrowe przekąski wciąż będą cieszyć się u nas takim dużym powodzeniem od razu przystąpiłam do pracy, by przygotować kolejne chrupki dla córki. I tak poszły w ruch jeszcze gruszki, kiwi i cytryny. Czyli wszystko to co w danym momencie miałam pod ręką :)


 Muszę przyznać, że szalenie mi się to suszenie spodobało. Pracy niewiele, a ile satysfakcji, że moje dziecko zacznie zdrowiej się odżywiać. Odkąd mamy w domu suszone owoce pod ręką coraz rzadziej słyszę z ust Alicji "Mamo... mogę coś słodkiego?".


 Ale moje testy jeszcze się nie skończyły. Postanowiłam jeszcze sprawdzić ile ta maszyna pożera mi prądu. Zrobiłam zdjęcie licznika energii elektrycznej i po sześciu godzinach zwykłego "życia" cyknęłam kolejna fotkę. Dokładnie to samo zrobiłam po raz drugi, tylko przez te kolejne sześć godzin cały czas włączona była suszarka. I jak wyszedł test?


Jak widzicie nie najlepiej. Choć na pewno muszę stanąć trochę w obronie suszarki, bo gdy mierzyłam zużycie prądu bez suszarki były to godziny poranne gdzie nie musiałam zapalać nigdzie światła. No i nie było mojego męża w domu, więc był też wyłączony komputer. Gdy włączyłam suszarkę, było już popołudnie, więc doszły jeszcze od czasu do czasu włączone światła. A to na pewno też nie jest bez znaczenia. 


 Powiem Wam szczerze, że mimo wszystko ten sprzęt naprawdę mi się podoba. Po pierwsze, moje dziecko znacznie chętniej sięga po suszone owoce, bo samo je sobie przygotowuje. Jestem pewna, że gdybym chciała je kupić, Alicja powiedziała by zdecydowanie nie. Poza tym nic nie zastąpi niesamowitego aromatu, który unosi się w powietrzu, gdy zaczynam suszyć cytrynę. Wierzcie mi, że ten zapach jest cudny i czuć go wszędzie. Niesamowite :)


A poza tym wszystkie te suszone owoce są nie tylko bardzo smaczne i zdrowe, ale również pięknie się prezentują wszędzie gdzie tylko je postawię ;)


Podsumowując Suszarka spożywcza to naprawdę świetny sprzęt. Żałuję, że nie miałam go pod ręką, gdy miałam w domu pełne wiaderka grzybów. Ile bym wtedy zaoszczędziła czasu! Kilka kliknięć i grzybki ususzone. Ech... 

ZALETY:
- suszarka ta jest na prawdę bardzo ładna,
- posiada cztery duże i pojemne sita,
- elektroniczny, podświetlany panel sterowania,
- dwa poziomy mocy suszenia,
- możliwość ustawienia czasu suszenia od 30 minut do 24 godzin,
- bardzo łatwy montaż i demontaż urządzenia,
- łatwość obsługi,
- po zakończeniu procesu suszenia sprzęt sam się wyłącza,
- bardzo łatwy w utrzymaniu czystości,
- dwa sposoby ustawiania sita (co odkryłam dopiero przy drugim suszeniu ;) - złożona, stosowana do przechowywania suszarki by zajmowała mniej miejsca i rozłożona, stosowana podczas racy urządzenia,
- schowek na przewód zasilający,
- urządzenie działa cicho,
- cena (można ją dostać już od 160zł).

WADY:
- zużywa sporo prądu,
- dość krótki przewód zasilający,

A my teraz zamiast zajadać się słodkościami przygryzamy suszone owocki. Nawet Natalka lubi possać sobie suszone jabłuszko :)


Samo zdrowie!
POLECAM!







7 komentarzy:

  1. Rewelacja !!! Małe zużycie prądu i jakie zdrowie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. marzy mi sie taka suszarka :-)) bo do tej pory suszę w piekarniku :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super sprawa z tą suszarka. Owoce można dodać do płatków owsianych i mamy zdrowe musli, a pomarańcze suszone idealne na okres nadchodzących świąt :-) Gratuluję wyróżnienia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja używam do tego celu piekarnika, po remoncie kuchni może uda mi się stworzyć więcej przestrzeni na inne gadżety :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam takie suszone warzywa. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, że takie urządzenie istnieje :) Kupowałam w Tesco i tyle :) Jak wyrobie się z budżetem to może uda mi się wkrótce kupić coś takiego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pyszne takie suszone w domu owoce muszą być, mniam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie także grzyby najczęściej wisiały gdzieś koło pieca lub na kaloryferze w celu osuszenia, ostatnio jednak coś mnie tchnęło, jako, że zbieram bardzo dużo grzybów jesienią do zakupu suszarki. Wybrałem model BOTTI DOMENICA ze sklepu https://www.meru.pl/ i sprawdza się.

    OdpowiedzUsuń

UWAGA!!!
Komentarz nic nie kosztuje :P Skusisz się?? :)